Yo,
A tak sobie pomyślałem, że skoro zima nie chce isc w pisssssssdó to wrzucę krótką relacyjkę z wyapdu w Bieszczady 06.2010
Z racji ze zarówno Mirek i ja nie jesteśmy juz anonimowi w grupie piątkowych motonajtów to wrzucam.
Po różnych perturbacjach co do składu osobowego wyjazdu ostatecznie w gotowości zostali:
Pink (Krzysztof) – TA 650 kurwista czerwień
Mirosław123 ( Mirek) –TA650 czarny wyrywacz kilometrów
Remi (Remi) – suzuki boulevard 800 – łysy w skórze, mięczak armaturowy który dojechał dopiero w sobote…”na gotowe”
Jacoo ( we własnej osobie jo) – poczciwa 600Vw moim rejsie dziewiczym
Wyjazd planowany była na termin 03-05, ale ze względu na potworne opady w środę jednogłośnie uzgodniliśmy start z miasta Wandy i Dragona na piątek 04 na 9.00.
Oczywiście jak na złośc w czwartek było sucho i co-nieco słonecznie…ale i tak cały dzień spędziłem za sterami „puszki” jadąc krk-ostrołęka-krk…wróciłem padnięty.
PIĄTEK 04.06
Budzę się ok. 4 rano….leje. Myślę ..spoko do 8 będzie pieknie i słonecznie , przecież nic i nikt nie może zepsuć długo wyczekiwanego pierwszego wyjazdu na moto. Po 6 sms od Mirka „ jedziemy czy przekładamy na 11?” ( oczywiście leje jak cholera)…no i po kilku wymienionych smsach Pink-Mirek-ja…”cza być twardym a nie mientkim” – JADYMY !!
Zjawiamy się punktualnie o 9:00 w umówionym miejscu (tanksztele przy Matecznym), Pink ma już za sobą c.a 100km , ja przyodziewam podpinkę i ocieplacz do świeżo nabytych dessercików ( deszcz o dziwo nie pada) i ruszamy YEAH.
No i pięknie….było „aż” do okolic Gdowa. Zatrzymujemy się i instalujemy przeciwdeszczowe „kondomiki” i dalej w drogę z tym ze już w coraz intensywniejszym deszczu.
Lecimy przez Jurków- Zakliczyn- Gromnik w stronę Biecza…a tu nagle „drogi brak”
Podejmujemy próbę objechania przeszkody wg. wskazówek lokalesów ale finalnie kierujemy się do Tarnowa wracając na „główną” zakładając trasę Pilzno-Jasło.
Gdzies w międzyczasie konsumujemy obiadek, ja wylewam wodę z butów i zakładam worki śmieciowe połączone z taśmexem ( ot taka polska zaradność przynosząca (podobno) wstyd za granicami naszego kraju) – w końcu brak chlupiącej wody w tenisówkach.
Niestety okazuje się ze ta droga też uległa wodzie i nadkładając kolejne km walimy na Dębice i w Ropczycach skręcamy na Wiśniową i dalej na Krosno. Następnie Rymanów – Daliowa – Komańcza – Cisna – upragniona Wetlina!!
Jakby ktoś się głupio zapytał jak pogoda na tym odcinku….lało jak cholera.
Meldujemy się, ciepła woda, jedzonko, suche gatki…jest OK…..ale żeby nie było kataru rozgrzewamy się wewnętrznie dzieląc się własnymi wrażeniami z przebytej drogi.
SOBOTA 05.06
Wstaje ok. 8.00 lookam za okno i ………….jest pięknie !!
Zbieramy się i po 10.00, nie czekając na Remiego dojeżdżającego z Lublina lecimy nabijać kilometry podziwiając bieszczadzkie widoki….cudowne widoki.
Lataliśmy caaaaaaaały dzień….
Troche po szutrach….
Trochę po asfaltach…..
Kilka przystanków było….
Napatrzywszy się na najbardziej szutrowy motor wyprawy…
Chciałem poczuć się jak na "czoperze"....
Czasem grzało aż za bardzo
I nawet zgubiłem butki
Wieczorkiem rozmawialiśmy o życiu, motorach, kobietach….spalaniu....
NIEDZIELA 06.06
Po bardzo ciężkim poranku (%%%)….popołudniowy powrót do domku pięknej słonecznej pogodzie.
Reasumując:
- nawinięte ok.800km
- spalanie średnie 4.2 (paliwko ok. 160pln)
- rewelacyjna ekipa – dzięki chłopaki za wypad. :thumbsup: :thumbsup: :thumbsup:
Wrażenia ……BEZCENNE !!!!!
PS: w lipcu jade tam na tydzień….na moto :crossy:
Reszta fotek na pikasssie…..
http://picasaweb.google.pl/jacek.trybula/Bieszczady_moto46062010#