Cледващия ден - Bicaz ждрелоRankiem standardzie, konserwa, bułka, tea i czekoladka i dziiiiiiiidaaaaaaaa w kierunku wąwozu Bicaz.
W jednym z większych miasteczek, zatrzymałem się przed rondem żeby zobaczyć „dajrekszyn” i nagle słyszę sygnały kogutów policji/milicji. Podnoszę głowę znad mapy a pan w niebieskim mundurku pokazuje mi żebym nie spał. Przejechałem przez rondo i mnie zatrzymali…..myśle sobie przecież się nie dogadamy a szkoda czasu na pierdoły….on coś krzyczy a ja mu :
в який бік Біказ?No i pan włączył koguty i nakazał lecieć za nim….pięknie wyprowadził nas na Bicaz i się ukłonił, ot życzliwość rumuńskiej władzy wykonawczej
Wąwóz ładny, widoki inne niż na 7C i 67C , kupa ludzi i prawie jak Krupówki.
Przelecieliśmy bez zbędnych zachwytów i nadmiaru postojów na „pikczersy”
Objechaliśmy jezioro Izvorul Muntelui i z bolącymi już dupami popędziliśmy przez przełęcz Prislop ( bardzo ładne widoki) w stronę Sapanty coby cmentarz looknąć (nie wiedzieliśmy jeszcze że będziemy mieli nocleg w towarzystwie kilku nagrobków)
Przejeżdżając przez naprawdę piękne, wioski gdzie raz bida aż piszczy a raz domy jak pałace dotarliśmy do mieścinki turystycznej Borsa i zwabieni tabliczkami „Borsa turism – camping” zajechaliśmy pod wskazany adres.
Camping okazał się przydomowym ogrodem na którym po rozbiciu namiotów zlokalizowaliśmy mały cmentarzyk.
Po posileniu się kilkoma piwkami ( Ursus) zagadałem do szanownego właściciela ( belga z pochodzenia) o te nagrobki. Okazało się że tam jak ktoś ma swoją ziemię i mu się zemrze to rodzina zamieszkująca z nim może pochować delikwenta na jego ziemi. No i okazało się że na kilku okolicznych działkach są krzyże
Po obfitej „kolacji” padłem jak małe dziecko.
Tag Friedhof – SapantaRano wstajemy a tu ok 6.30 upał nie do wytrzymania. Szybko pozbieraliśmy się, pozdrowiliśmy naszych współ-kempingowców z Wrocławia ( przyjechali terenówką pogzić po maramureszu) oraz nieboszczkę babcię z dziadkiem i w drogę.
Podczas spaceru po „wesołym cmentarzu“ potworny gorąc nie dawał spokoju i pot lał się strumieniami. Szybko wsiedliśmy na bryki i popędziliśmy w stronę Satu Mare.
W planach mieliśmy powrót z noclegiem gdzieś w okolicach Hajduszoboszlo...ale podczas postoju na tanksztele postanowiliśmy polecieć w okolice Egeru na wino, kobiety i .....ciepłe baseny.
Autostrada nudna jak cholera, spalanie cos tam wzrosło ale generalnie OK.
Przed samym Egerem postanowilismy zaopatrzyć się w jakieś basenowo-ciepłoźródłowe galoty...kupiliśmy wypasy a’la szorty lata 70te – było wesoło.
Na basenach okazało się że wszystkie są w remoncie i że dupa z króla więc nie tracąc dobrego humoru poszliśmy w poszukiwaniu piwnic z winami.
Znaleźliśmy.....wieczór był długi a nastęnego dnia obudziwszy się po potwornej burzy z gradem i błyskawicami mym oczom ukazał się Trampek w pozycji horyzontalnej....pomyślałem że to efekt wczorajszej degustacji ale myliłem się.
Po śniadaniu stwierdziliśmy że to zły pomysł wracać....lepiej wytrzeźwieć i troche odpocząć.
NávratWracaliśmy w deszczu na slovacji, gradzie w okolicach granicy i mega słońcu przed samym krakowem.
Po wzajemnych podziękowaniach, łzach rozpaczy końca przejażdżki udałem się w stronę domu.
I tu chciałem wszystkim (leszczom wyjazdowym takimj ak ja) dać przestrogę o której piszą/ mówią na każdym kroku:
Uważajcie na ostatnich kilometrach podczas powrotów....wtedy właśnie najłatwiej o wypadek/wywrotkę.
Ja zakończył bym kiepsko przez jakiegoś gnoja w audi przelatującego na czerwonym ...na szczęście udało się a szanowny gośc po krótkiej pogoni dostał kopniaka w drzwi.
Reasumująć:
Zrobione 2900km w 7dni bez pośpiechu na tzw lajcie.
Spalanie 4.8-5.2 ( kufry i centralna torba)
Straty: tyla opona się skończyła ( już jest tzw „Metzeler –Trojans“) i smar w łożysku główki ramy też.
Wrażenia: bezcenne !!!!!!!!!
FOTY TU:
https://picasaweb.google.com/1076284077 ... a2011_Jacohttps://picasaweb.google.com/1076284077 ... 2011_Tomekконца и бомбы, кто читал эту трубу
dobranoc.