Teraz jest 27 kwi 2024, o 15:40

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 

Moderator: Arti

Autor Wiadomość
 Tytuł: Rumunia 2010
PostNapisane: 16 wrz 2010, o 22:40 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Tego roku - z braku lepszej idei - razem ze swoją Szanowną Współ znaną też jako Cleo, postanowilismy nawiedzic kraj Rumunią zwany. Założenia na tryb jazdy byly takie, jak sie tylko da zjeżdżamy z asfaltu i walimy bocznymi w poszukiwaniu ADV, OFF & Extreme. Plan po Rumunii jest taki - ze go nie ma. Pojedziemy gdzie nam sie spodoba, spimy gdzie nas noc nastanie, a z zabytków chcemy zobaczyc palinke czy tez inną śliwowicę.

W ramach intensywnych i rzetelnych przygotowań do tego - bylo nie bylo trudnego wyjazdu - kupilem 2 flaszki 0,5l kazda i zatankowalem motocykl. Kij z mapą - kupimy na miejscu. W niedziele wieczorem zamieniamy motocykl w cos posredniego miedzy furgonem a wozem cygańskim i z ranka w poniedzialek 30 wrzesnia żegniani przez Raste i Sevena wyruszamy. Deszcz zostaje w kraju.
Dalej tego dnia to nuda, nuda, nuda połączona z dzięciołem ze strony usypiającej Cleo ; )

Przelatujem przez granice PL-SK w Jurgowie i atakujemy bocznymi na Preszov-Koszyce-Slvenskie Nove Mesto gdzie zamierzamy przekroczyc granice Węgierską.
Walim se tak bokami, podziwiamy przyrody okoliczności i cyganskie slumsy (opinie o tej grupie etniecznej po tym co widzielismy w calej podrozy zachowam dla siebie, bo jest smało politycznie poprawna) i nic sie nie dzieje, do momentu az wiedziony objazdem trafiam do ........starej kopalni, co podkopuje moje glebokie przekonanie o umiejetnosci czytania mapy. Czytaniu ze zrozumieniem.



Ale że Hans&Cleo Crew nie pęka, ogarniamy siebie i pare kanapek oraz znajdujemy wlasciwą drogę. Za Presovem wpadamy w tak oznakowane objazdy ze granice przekraczamy w Senie.tak nas to cieszy że skacze z radosci.


Co tam. Walimy dalej i ok 17.30 logujemy sie na kempingu u znajomego Węgra w miejscowosci Levelek. Jestesmy jedynymi goscmi wiec spimy w sali jadalnej.
W tym samym czasie 150km na poludnie od nas granicę rumunsko-węgierską przekracza niejaki Krystek, ale - nie dociera do nas.
Co do Węgra - mimo 3 lat znajomosci do dzisiaj nie wiem które to jego imie a które nazwisko. Dziwny tej język.... Po godzinie wpada - nazwijmy go na potrzeby tej relacji Sipos wraz z kumplem Imre, Palinką, Browarem i rumuńskim Bimbrem (b.b.b.dobrym). Dzieki Bogu przynosi tez jablka - bedzie czym przegryzac. Nie pozostaje mi zatem nic innego niz wyjąc jedna z 0,5l + piersiówkę i pogadać.....o przyjazni polsko-węgierkiej. A że Sipos jest przewodnikiem karpackim, ustalamy za 2-3 lata wypad na cały głowny szlak forgaraski ; ) Dostajemy też mapę Ruminii i kradniemy dlugopis ; ) (szybko sie zepsuł, nie warto było : )



Sipis jest - jak sie okazuje - węgierskim nacjonalistą zatem nie bede streszczac jego poglądów na pewne sprawy, ale powiem tak - na jego miejscu nie wyglosiłbym ich w slowackim, czy tez rumuńskim barze, w obawie o twarz/jaja/życie. ale dowiaduje sie przynajmniej kim byla sw. Kinga i gdzie w Rumuni kupic ten bimber... Dochodze tez do wniosku, że węgierki nie jest aż taki trudny.

Padamy w niejasnych okolicznosciach ok 22, o 4rano Cleo ratuje mi życie APAP'em, a ok 9 wyjeżdzamy z Levelak'a żegnani radosnym bębnieniem deszczu i nieco mętnym wzrokiem naszych wegierskich przyjacioł. Przez pozostale do granicy rumunskiej 30km usilujemy przeliczyc kurs forinta do euro, USD i zlotówki. Wersje mamy różne, ale żadnej wiarygodnej.

Przed nami - Rumunia.

cdn

_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 17 wrz 2010, o 09:34 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Teraz krótkie wprowadzenie nt nomenklatury drogowej z naszej mapy:
drogi czerwone - drogi głowne
drogi pomarańczowe - drogi głowne ale troche mniej
drogi zółte - niespodzianka, albo fajne, albo szuter albo dziury po asfalcie
drogi białe - szuter, blotko, dziury po dziurach i takie tam wynalazki
dróg poniżej białych mapa nie zawierała, co nie znaczy ze nie pojechalismy

OK, do rzeczy:
wpadamy se do Ruminii na wysokosci Carei i tamze stajemy. Jestesmy nieco rozczarowanii tym ze celnicy rumunscy nas zlali. Choć moze swiadczy to że mamy uczciwe twarze. Z miejsca atakuje nas cyganska panda (nie wiecie? staje i napiera: Pan da, Pan da...). Windykujemy jakis bankomat bo z lei mamy zlotówki, euro i niepoliczalną ilosc forintów. I tu uwaga - nie bierzcie do Ruminii lei (lejów) kupionych w Polsce. Bank policzyl mi po 0,98 pln za leja, a w kantorze liczą po.... 1,25pln/Lei..
Jako, że kac mija, lecimy na pomarańczową na Tasnad planując żółta na Cehal. W Tansnadzie sie gubimy, zatem na Cehal planujemy wbić białą... Ta..... niewinnie wyglądający podjazd zmienia sie w niezłe zoo. 450 metów wjeżdzam wpychany przez Cleo 30 min, zjeżdzam 30 min a pozostałe 30 czyszczę moto z tego czegoś co go oblepiło ; )



Zweryfikowawszy plan, dobijamy do Smileu Silvaniei i atakujemy zółtą na przełęcz pod Magura Priei - ok 30 km po szuterku, kamyczkach i wykopach drogowych, jako ze chlopaki zaczynaja klasc asfalt (choc sa dopiero na etapie dziur w drodze). Trasa niezbyt stromo acz konskewentnie pnie sie w góre, aby z przełęczy roztoczyc wodok. Ładny widok.



Szybki zjazd w dół, szukanie miejsca pod namiot konczy sie zabraniem nas do fajnego acz jeszcze budowanego osrodka, gdzie moze my sie rozbic za fri. Wlascicielka widzac zmarznietą Cleo przynosi nam po 100ml palinki która ja wypijam na 2 razy ze skrzywieniem, a Cleo na raz bez skrzynienia, co budzi popłoch u Pani Rumunki ; )

Dygresja - był niezbyt ciepły wrzesien i góry - w nocy ok 4-7 st. C. Namiot stal sie zatem awarią. ale noclegi w kwaterach prywatnych po 30pln/os sa fajne, tanie i dosc dostepne.

Obudzeni o poranku waleniem ulewy pojechalismy dalej na Huedin a tam na żółtą coby przez Belis na Gilau.
Za przełęczą przy Belis oczom naszym ukazuje sie jeziorko Fantanelelor



Jako, ze zaczyna lac na serio spadamy a ze :"...ciemność widze, widze ciemność..." myle droge i zamiast na zółtą wbijam na białą - choc jeszcze o tym nie wiem ; )
Jedna przełęcz szutrowa, druga, podjazdy, zjazdy, generalnie w ci**ę, choc dystans sie nie zgadza. Generalnie w swietnych humorach lądujemy w Albac - ok 90km od miejsca docelowego. Przestaje padac. Hura. Spotykamy fajnego goscia - startowal w 2002 w Dakarze.
Gadamy chwile, z tym ze malo sie rozumiemy bo on po niemiecku, a mu po angielsku i rosyjsku.

Szybki asfalcik przez Campeni, Abrud i przełęcz w kierunku na Zlatna. Pod przełęczą usiłuja zaatakowac nas goniące i rzucające sie na i pod motocykl bezpańskie psy, wiec mowie Cleo coby nastepnym razem je kopala ile ma siły. Faktycznie, nastęnym razem kopnęła, ile miała siły w podkutym bucie enduro. Tylko zamiast psa, trafiła mnie......

W Zlatnej szybka kawa na rozgrzanie - stajemy w najgorszej budzie gdzie leje sie z dachu i kibla, a Panie Kelnerki nie interesuje co robimy, co jemy itd. Sadze, ze zareagowala by dopiero na wyjecie wlasnej flaszki


Odbijamy w ostrą białą szutrówke i po 27 km lądujemy w Geoagiu.


Potem szybki strzał białymi do Sebes, i w ulewnym deszczu logujemy sie w schonisku w Capalna na początku trasy 67C, czyli Transalpiny. To nasz sprytny plan na jutro...

cdn

_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 18 wrz 2010, o 10:53 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
W nawiązaniu do noclegu - właściciel który nas gościł (a byliśmy jedynymi gośćmi), był pijany w 3 dupy, ale za to sympatyczny :)

Rano dla odmiany nie leje, wiec po spakowaniu szybki strzał w dół pod Sebes, coby zatankować i heja w górę, na Transalpinę. Niestety wylanszanie sie głębokimi pochyleniami na zakrętach, konczy sie przytarciem prawego kufra o asfalt, rezygnuję wiec z poprawy wizerunku
i zwalniam.
Zagłębiamy się w góry, w kierunku przełęczy Pasul Tartarau (1678mnpm), otoczeni przez mokre i ponure olbrzymy wschodnich Karpat. Ponieważ droga prowadzi b. wąską rzeczną dolina, nieba nie widać prawie wcale, za to ma się wrażenie ze góry zaraz zamkną się nad głowami. Dziwne uczucie, gdy w zakręcie koła jeszcze na drodze, a ciało już nad rzeką. Po wyjściu z jednego z b. ciasnych ślepych zakrętów (tam nie ma innych) widzę 10m przed sobą ze mój pas ruchu jest zmyty przed rzekę..... nie powiem, zrobiło mi się ciepło, prawie dołączyłem do Pokolenia Brązowej Kropki Na Gaciach ; )




Trochę asfaltu, trochę szuterka, ruchu żadnego, na razie nie jest źle. Docieramy do Jeziorka Oasa, walimy jakie fotki, jaramy się widokiem śniegu na szczytach i czmychamy dalej. Dalej, to chłopaki budują drogę (kładą asfalt, za rok będzie cala asfaltowa) lub ją odbudowywują (widać, że spore odcinki zabrała woda). Mamy wiec przekrój:
jebitny asfalcik, szuterek, dziurki i błotko. Ale ADV nie pęka i we mgle zdobywamy przełęcz Pasul Tartarau.



Robi się cholernie zimno. Zjeżdżamy do skrzyżowania z 7A i wbijamy na odcinek prowadzący na Urdele. Po drodze mijamy cygańskie slumsy, co rodzi pytanie: po ch.... budować slumsy w górach, w miejscu oddalonym o min. 30 km od najbliższej osady?



Tego nie kumam ni chuchu. Walimy na Urdele - 2145 mnpm. Stromo, kamienisto - błotniście..... lekka mgła, zaczyna pojawiać się śnieg... więcej śniegu i więcej mgły... jedziemy jakimiś cholernymi śnieżno-szutrowo-błotnymi koleinami, a śniegu i mgły przybywa. Widzimy już na ok 20 m dookoła, a jest coraz gorzej. I kurewsko zimno. Śniegu jest już na 20 cm..... W pewnym momencie, spotykamy jadący z góry samochód, którego załoga radzi nam zawrócić - tak jak oni - bo dalej śnieg sięga na 40 cm. Z cholernym żalem i ciężkim sercem zawracamy. Niestety - tu kończy się przygoda, a zaczyna głupota. Na "lekko" - spróbowalibyśmy, ale jechaliśmy na "ciężko".



Zjazd do 7A i na dół do Petrosani drogą składająca się głównie z zasadzek.



Pogoda się przeciera, robi się słonecznie - walimy dalej na Bumbesti Ju - droga niewiarygodnie kręta, bez żadnego marginesu bezpieczeństwa - przestrzelisz zakręt i walisz w skałę. Albo wpadasz do rzeki. Nie ma zmiłuj.



W Bumbesti Ju, sybki strzał w żółte i via Crasna, Baia de Fier i Ramnicu Valcea atakujemy na Cutrea de Ages. Za Burlusi wpada nam w oko malutki fajniutki kemping, więc i my wpadamy na niego. Jutro Transforgaraska.


_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 20 wrz 2010, o 10:38 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Obudziwszy się rano, ze zdziwieniem konstatujemy iż:
a) - nie pada
b) - świeci słonko

Szybkie pakowanko, małe odchamienie w postaci zwiedzania Curtea de Arges gdzie Cleo robi zdjęcia, a ja nudzę się ostentacyjnie, małe fa pa w postaci wpadnięcia w środek pogrzebu i spadamy na Transforgaraską.



Na wylocie z miasta, mijamy dwa enduraki - machniecie i......... o zesz cur*, polskie blachy! Zawrotka i po 3 kilosach i przejechaniu x pieszych i złamaniu wszelkich możliwych zakazów i nakazów, haltujemy Rafała i Pawla (AT + ST). Szubka gadka o pierdołach i chłopaki decydują jechać z nami tego dnia, naszą trasą.

Plan zakłada wbicie na Transforgaraską przez Musatesti, Bradetu i Nuscoara - tak, coby wyjechać z lasu w połowie jeziorka Vidraru. Po drodze jednak Pies Przewodnik (czyli ja ; ) gubi drogę i walimy dróżkami do zrywki drewna. A że chłopaki mieli kamerę, to im Zabraliśmy i Cleo popelniła jakieś nagrania, które ja nieudolnie skupiłem w kupę.

















Dalej pniemy sie w góre, pojawia sie śnieg i w końcu stajemy na przełęczy.



Na górze - obłęd - ista cepelia. Flagi, ciupagi, rękodzieło, kiełbaski + szaszłyki oraz biały pluszowy miś do robienie zdjęć. Żenada do potegi.
Spadamy zatem w dół:


Tam rozstajemy się z chłopakami - oni lecą na faterland a my bokami przez Vivtoria, Lisa, Recca na Fagaras.


_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 21 wrz 2010, o 10:33 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Jak co ramo pakowanie w w droge.

Z Fagaras na Soars, Bardenie, Agnita i w Ighisu Vechi na zółtą, coby przed Mihaileni odbić na białą na Vilea Vilor. Po drodze mijamy sielskie widoki
siedmiogrodu, biedne wioski oraz straszymy krowy.



Trochę motam się w rejonie Mihaileni - za cholerę nie mogąc znaleźć białej. W końcu wskazuje ja nam autochton, choć wymaga to od niego bliski 2 kilometrowego marszu. Na prawdę miłe to i bezinteresowne. Wskazana biała bardziej wygląda na drogę dla bydła do pól ale co tam.... Szybki zakręt, krzaki i rzeczka i..... wpadamy w cygańską enklawę:


Posiawszy zamieszanie, lecimy dalej, przez koleiny, pola, dziurawe mostki itd. Niestety, droga rozwidla się kilkanaście razy ginąc w polach i lasach - trzeba by próbować każdej z kilkunastu dróżek, a na to nie możemy sobie pozwolić.... Szkoda, ale wracamy na żółtą i walimy na Seica Mare tak, aby dotrzeć do Vilea Vilor z drugiej strony.





Docieramy do Vilea Vilor, gdzie wg przewodnika jest chłopski zamek - rewalka na światową skale, cóż, jest taki:



Spadamy na Medias /ładne/ w kierunku Sigishoary, po drodze zahaczając o fajny zameczek, do którego droga wiodła przez cygańskie slumsy, a nasze pojawienie było takim zaskoczeniem, że nie prawie nie zdążyli wysłać dzieci na żebry (poza jednym). Drugie dziecko przyszło z ciekawości.


Wpadamy do Sigishoary, logujemy się na kempingu, gdzie spotykamy Claire and Tony'ego. Ona - angielka, on - nowozelandczyk. Sprzedali wszystko co mieli, kupili dwa Transalpy w byli w drodze trzeci miesiąc. Trzeba mieć jaja, żeby podjąć taką decyzje.
Spotykamy też Czechów na V-stormach, dzielimy się opiniami n.t. Mitasów (ja E07, oni E10) i wieczorem wbijamy na miasto. PIĘKNE - troche jak Praga.



Jeszcze nie wiem, że to ostatni dzień życia lewego lusterka......

_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 wrz 2010, o 11:47 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Rano szybki buziaczek z angolami i czechami i spadamy dalej. W Vanatori odbijamy na pomarańczowa na Cristuru Secuies a tam w białą na Avramesti, Firtanus w kierunku na Corund.

Droga robi się mocno kamienista, na jednym z podjazdów trawersujących zbocze, okazuje się że motocykl fajny, tylko kierownik dupa, i kładę nas z motocyklem w dół, na lewo. cur*, jebnęliśmy jak dwa worki kartofli (Cleo mały woreczek, ja- duży wór ; ). Na szczęście kufry przednie i tylne ochroniły nam nogi (mój patent na wzmocnienie badziewnych gmoli Givi zadziałał), a zbroje uratowały nam resztę. Bez zbroi było by źle. (Cleo nie ruszała lewym ramieniem przez 3 dni, ja lewa nogą). Motocykl traci lewe lusterko i ma pękniętą owiewkę - poza tym nic. Na adrenalince stawiamy co na kołach na 4 podejścia, pomimo tego, iż koła ma wyżej niż całą resztę...





Ale, że ADV nie pęka, walimy przez góry, górki, zerwane mostki itd.




W Corund'zie Cleo kupuje spod lady 1,5 litra bimbru porzeczkowego (dlatego spod lady, że legalnie mogą sprzedawać tylko nalewki do - chyba 18-19%) i atakujemy dalej przez Odorheiu Secuiesc, Bradesti i Liban na Gheorgheni.
Droga przez góry, piękna, słonko świeci, ścigam się z gościem na R1 (wygrałbym, gdyby strzał w kask ze strony Cleo, razem z groźnym "...uspokój się..." mnie nie powstrzymał....).

A że droga wąska, i zakręty w 80% ślepe....cóż, oni mieli mniej szczęścia...


Za Gheorgheni wjeżdżamy w 12C - na przełęcz Bicaz (1256mnpm) i wąwóz Bicaz. Robi - skurczybyk - wrażenie. PKP, tylko jest niedziela i ruch spory.



W mieście Bicaz, przy pomocy miejscowego Bikera na KLE 500 odnajdujemy żółtą drogę na Ceahlau. Gość przestrzega nas, że droga jest b.b.b.b.b. zła. Histeryzował. Dla nas była OK.

Pniemy się w górę, po lewej mając niebotyczne szczyty Parku Narodowego. Po ok 20 km znajdujemy zjazd w bok do jakiejś cerkiewki. Dajemy ok kilometra przez las, na polanę. Jest! Pikna! Tak sobie stoimy kontemplując, aż nagle zza cerkiewki wychodzi byk, drugi trzeci, pasterz, czwarty....ósmy, a każdy po tonie (chyba).... Czujemy się dziwnie.



Potem pasterz otwiera nam cerkiew i pozwala robić foto.



Potem jemy kanapki, pasterze dyskutują, a byki idą w cholerę. Potem pasterz idzie szukać byków, a my się zbieramy, zjeżdżamy do drogi, gdy zza zakrętu widzimy powracające stado byków. Stajemy, wyłączam silnik, nie patrzymy im w oczy, cur*, trochę dziwnie gdy tonowy byk mija cię na 20 cm.

Bogatsi o nowe doświadczenia, lecimy dalej podziwiając piękne okoliczności przyrody.



Po kolejnych 10-15 km docieramy do Ceahlau.


_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 wrz 2010, o 12:25 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Jak codzień - jazda.

Pochmurno-deszczowego poranka przez przełęcz Petru Voda na Targu Neamt.



Stamtąd na na dwa słynne bukowińskie monastyry - Agapia i Vatarec.



Naprawdę piękne i bez cienia ironii - robią wrażenie. A że zaczyna padać, zrywamy na N-NW, przez Poiana Teiului na pomarańczową drogę 17B, aby po jakich 50km odbić w białą przez góry w kierunku na Ostra i finalnie Frasin (ok 60km). W środku gór odnajdujemy ślady dzikiej i bezmyślnej industrializacji w postaci opuszczonych zakładów. Biorąc pod uwagę kolor otoczenia na parę kilometrów w okół, mieli coś wspólnego z przetwarzaniem /wydobywaniem/ rudy żelaza.



We Frasinie skręcamy na Gura Humorului a potem na białą na monster Humor.



Następnie odbijamy na tzw. polskie wioski (osadnictwo z XIX w) drogami których na mapie naszej już nie ma. Podjazd jest ostry i kamienisty, a ze tył mam poniekąd dociążony, prowadzenie motocykla jest nieco.... kłopotliwe.



Z zaciekawieniem wpadamy do Pleszy, ciekawi Polaków za granicą, itd, itp. Cicho i pusto.... odnajdujemy Dom Kultury, wchodzimy do środka i..... tak, bez żadnych złudzeń mieszkają tu Polacy...



Z chałupy wychodzi nawalony w 3 dupy koleś (jest godz 15,30), który mowi po polsku dobrze, jednak po chwili traci nami zainteresowanie bo spotyka 3 innych pijanych kolesi...



Dopytujemy tylko, czy tą drogą dojedziemy do Suczawy (inna polska wieś) i uciekamy zniesmaczeni. Droga jest, hmmmm, jaka jest, widać na zdjęciach. Chwilami mam ochotę wrócić i ebnąć naszemu przewodnikowi za hasło "...eee... bez problemu dojedziecie...". Choć może tyczyło ono dojazdu ciągnikiem....



W Suczawie nie ma nic poza Polakami pijącymi pod sklepem, wiec lecim dalej, ale: możemy albo:
a). wrócić tą drogą co przyjechaliśmy (tu mówię NIE!)
b). jechać dalej drogą polną.

Wybieramy b. Droga prowadzi przez kotlinkę, ok 4-5 km, najpierw ostry zjazd a potem ostry podjazd po kamieniach pokrytych glina i samej glinie. Żeby było zabawniej zaczyna padać więc czujemy presję - robi się mocno ślisko, a rumuńską glinę pamiętany z dnia drugiego... Cóż, Cleo się nachodziła tego dnia ; )



Zrypani jak piesy ale za to hepi via Solca docieramy do Marginea, gdzie usypiamy kołysani łagodnym odgłosem napieprzającego deszczu ; )

_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 wrz 2010, o 09:56 
Offline
Administrator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 29 sty 2010, o 19:48
Posty: 299
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Rafał
Motocykl: KawałSuki Z1000
WOW aleś się rozpisał, respect bardzo szczegółowa relacja


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 wrz 2010, o 18:51 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Startujemy w ciężkim deszczu, ale już po parunastu kilometrach, w momencie osiągnięcia przełęczy Ciumarna /1109mnpm/ pogoda się przełamuje ukazując nam całą boskość północnego Maramureszu, taaa, Bóg miał dobry dzień jak tworzył Rumunię...Naprawdę zapierało dech.



Pod Campulungiem Mołdawskim spotykamy grupę belgów na katach, wiadrach i bumach, gadka i pierdołach i chłopaki spadają. Parę minut potem spadamy i my w tym samym kierunku, po padu kilometrach doganiamy ich na serpentynach, ale że mocy mało a kilogramów dużo, nie prześcigujemy ich ; )



Nijamy Vatra Dornei planując w Tesnej zawalczyć białą na Sangeorz-Bai, jednakże gdy czwarta z kolei osoba ostrzega nas, że nie przejedziemy - zawracamy na Bistrita. Droga dobra, widoki boskie - piękny dzień.



Ale, że ciągnie nas na białe, znajdujeny sobie fajne jeziorko w górach i do niego docieramy, A co!



Dalej niespecjalnie sie coś dzieje, poza tym że dokupuje za 10 lei lewe lusterko - chyba od Tenery. B. fajne lusterko - jak kto ma, kupie też prawe.
W Bistrita wbijamy na 17D na Sangeorz-Bai. W planie wjechanie na przełącz Rotunda /1271nmpm/ i Prislop /1416mnpm/. Przez 30 km nic się nie dzieje i jest płasko, potem nagle kończy się asfalt, a zaczyna podjazd. Czad!



Rotunda wzięta, czas na Prisłop!




Zmachani jak psy, logujemy się w górach Rodnei, pod Borsa, pod opuszczoną kopalnią wapienia.


_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 wrz 2010, o 21:07 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
Zaczynamy przedostatni dzień podróży - jutro wieczorem musimy być w PL - a szkoda....
Start w ciężkim deszczu - tak będzie do popołudnia... z Borcy na Sacel, a potem w prawo na Barsana i Calinesti, gdzie z kolei w białą na Budesti i Cavnic, gdzie maja być - wg przewodnika w pytę fajnie zachowane tradycyjne wioski maramuskie. Wyszła z nas wiocha, bo nie doceniliśmy. Sorry...



Dalej w deszczu via Baia Sprie, przez fantastyczne serpentyny na przełęcz 967m, na Sighetu Marmatei, gdzie odbijamy na Sapantę - słynny "wesoły cmentarz" - arcydzieło tzw. "sztuki naiwnej".



Może to kwestia pogody lub zmęczenia, ale nas nie rozbawił. Znowu sorry. Dalej na przełęcz 587 i - jako że się przejaśnia i możemy po raz ostatni popodziwiać maramuskie góry, krótka objazdówka białymi przez Bonesti, Turt i Babesti. Nocleg za Livadą.

Kolejnego dnia via Węgry i Słowacje (w deszczu) docieramy via Krynica do Krakowa. Tu czeka na nas Seven, z garnkiem pełnym pysznego żurku - co nam ratuje życie ; ) Zapewnia nam też to pożywienie na 2 kolejne dni - Darku - dziekujemy Ci.

PODSUMOWANIE
11 dni, ok 3300-3500 km, spalanie średnie 5,6l (max 6,1l ale to wtedy gdy przez 80 km nie wyszedłem poza dwójke). Dużo się nauczyliśmy, jeśli chodzi o technikę jazdy po takich drogach, jakie były. Lusterko dokupione, owiewkę skleję ; ) O motocyklu nie pisze dalej bo nie ma o czym. Ceny - dokładnie jak w PL. Policja - nie wiem, bo dzięki uczciwym twarzom nas nie zatrzymywali. Ładnie, bezpiecznie, cywilizowanie, a przyroda bezsprzecznie bossska, dziksza i piękna.

W sumie - to mamy nowy ulubiony kraj - Rumunię.

Po stronie kosztów odnotowywuję fakt, że teraz szukamy motocykla dla Szanownej Współ - Cleo

_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 30 wrz 2010, o 19:44 
Offline
Administrator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 22:12
Posty: 1311
Imie: jacek
Motocykl: buza
Hans, to sie nazywa relacja że rewelacja... prawie się czuje jak bym tam był z wami respect
zawstydziłeś turbodynomena, a Artiego i sevena z relacją z Gibraltaru to w ogóle skasowałeś oczko ....

_________________
SPONSORZY WYPOWIEDZI:
tv trwam; narodowy fundusz zdrowia; pani domu; durex; radio maryja; koło gospodyń wiejskich; bravo girl; przegląd funeralny; teleranek

czy wieczorem, czy nad ranem..... mam na wszystko wyjechane.



Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 paź 2010, o 18:02 
Offline
swój
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 22 paź 2010, o 12:10
Posty: 26
Imie: Jakub
Motocykl: Africa Twin
Gratuluję ;) podziwiam, że lubicie jazdę w deszczu i chyba muszę swoją Rumunię opisać 2oo


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 8 maja 2011, o 21:32 
Offline
swój
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 22 sty 2011, o 20:01
Posty: 80
Lokalizacja: Kraków/Zakopane
Imie: Jacek
: eee tam....
Motocykl: XL600V
odgrzewając tego kotletka chciałem tylko napisać, że owa mapa Rumunii (ale bez kradzionego długopisu) dzięki uprzejmości Cleo i Hansa w tym roku przeleci ze mną rumuńskie asphalty.

obiecuję pociągnąć tradycję i też będę spożywał nad nią alkohol.

_________________
Jazda na motocyklu jest najprzyjemniejszą rzeczą jaką można robić w ubraniu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 maja 2011, o 09:32 
Offline
pisaż
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 lis 2009, o 21:35
Posty: 956
Lokalizacja: Kraków NH
Imie: Jacek
Motocykl: AT
jacoo napisał(a):
....ale bez kradzionego długopisu.....


bo dlugopis to kradniemy my, a nie nam

A co do alkoholu to stanowczo dementuję :jaja:

_________________
Można, tylko....... po co?
---------------------------------------

Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.

--------------------------------------
Wielkie rzeczy robią ci
którzy nie wiedzą że się nie da...

--------------------------------------
Boże, chroń mnie przed "przyjaciółmi"
z wrogami poradzę sobie sam...


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 


Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bing [Bot] i 175 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Oficjalne forum Galicyjskiego Stowarzyszenia Motocyklowego www.Motogalicja.org
autorstwa Jacka Wiącka. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL